poniedziałek, 9 czerwca 2014

Bieszczady Wschodnie - wędrówka łukiem Karpat

 Przejście piesze w dniu 25 maja 2014 r. Sianki – Starostyna (1226 m n.p.m.) – Ruski Put  (1217 m n.p.m.) – Libuchora

O godzinie 1.00 w nocy wyjechaliśmy z Rzeszowa do Sanoka linią Neobusa. W Niebylcu do naszej piątki dosiadła się Iwona. W busie już dostrzegłem, że wzięła cukierki z strzyżowskiego zakładu "Roksana". Od razu pomyślałem, że dzięki niej nie grozi nam drastyczna utrata kalorii.
cukierki z SC "Roksana"

O godzinie 3.30 wyjechaliśmy z Sanoka w kierunku Ustrzyk Górnych. Bez problemu przekroczyliśmy granicę z Ukrainą w Krościenku. Pierwszą niespodzianką, jaka na nas czekała za granicą, był stan ukraińskich dróg. Nawierzchnia była podziurawiona jak dobry emmentaler. Nasz autokar posuwał się z "zawrotną" prędkością 30 km/h. W tych warunkach o spaniu nie było mowy. Około 10.00 czasu miejscowego dotarliśmy do Diwczy nad Siankami. Nasza wędrówka rozpoczęła się obok pomnika Strzelców Siczowych. Ukraińskie Bieszczady są dziksze niż nasze polskie, więc w niektórych miejscach przedzieraliśmy się przez las.

Mapa Bieszczadów Wschodnich z 1937 r. Opracowanie Wojskowy Instytut Geograficzny .

Bieszczady Wschodnie
Mapa Bieszczadów Wschodnich. Opracowanie sowieckie z 1985 r.



Zaskoczeniem dla mnie był fakt, że górskie polany wykorzystywane są do wypasu zwierząt, przede wszystkim bydła.
Wypas zwierząt na szlaku prowadzącym na Starostynę.  Fot. P. R. 

 Po paru godzinach marszu weszliśmy na Drohobycki Kamień (1196 m n.p.m.). Po krótkim odpoczynku i posiłku, złożonym z bułek, ruszyliśmy w dalszą drogę. Szlak wiódł przez  Starostynę (1226 m n.p.m.), Chresty (1109 m n.p.m.) i Rozsypaniec .
Wataha na Starostynie (Rafał, Anita, Renata, Anna, Iwona, Paweł).  Fot. P. R.

Przed nami Rozsypaniec.  Fot. P. R. 

Część grupy po zdobyciu tej góry zeszła do Libuchory. My natomiast (czyli autor, trzy rusałki oraz niewielka grupa prowadzona przez Marka) szliśmy dalej.

Grupa, prowadzona przez p. Marka Kusiaka, zmierza w kierunku Ruskiego Putu. Fot. Rafał Nazimek


Zdobyliśmy Żurówkę (1228 m n.p.m.), Behur i Listkowanie (1248 m n.p.m). Na drugiej wymienionej górze przeżyłem kryzys kondycyjny, uratował mnie batonik musli.


Widok z Listkownia (1248 m n.p.m.).  Fot. P. R. 

W oddali pasma Karpat Wschodnich.  Fot. P. R. 
Dzięki niemu zdobyłem Ruski Prut (1309 m n.pm.). Tutaj nasz przewodnik zrobił chwilę przerwy. Wykorzystaliśmy ją na uzupełnienie kalorii i zrobienie kilku zdjęć.
Ania, Iwona, Renata i Paweł przed krzyżem na Ruskim Prucie. Fot. P. R. 
Po minięciu Ruskiego Prutu zeszliśmy do Libuchory. W tej miejscowości niektóre zabudowania pamiętają panowanie cesarza Franciszka Józefa I. Spotkać tu można jeszcze kurne chaty, czyli zabudowania drewniane pokryte strzechą bez komina. Z zaciekawieniem obserwowaliśmy jak miejscowy gospodarz spacerował z lochą, która była uwiązana na sznurku. Moje zdziwienie wzbudził także widok pasących się koni, które miały przywiązaną do głowy jedną z nóg.

Kurna chata w Libuchorze. Fot. Marek Owczarz
W tej miejscowości, czekając na autokar, wypiliśmy piwo Czernihowskie. Siedząc na murku obok mahazynu (sklepu) sączyliśmy ten szlachetny napitek, który orzeźwił nasze zmęczone ciała.



Koło 22.00 dotarliśmy na obiad i kwatery w Wołowcu. W hotelu Wiktoria zjedliśmy obiad składający się z letniego rosołu, ziemniaków, zatopionych w maśle, kotleta i surówki. Do posiłku podano nam mało ciepłą zieloną herbatę. Rozczarowani i źli, z powodu nie zaspokojenia głodu, udaliśmy się na spoczynek.

Piesza wędrówka 26 maja 2014 r. na Pikuj

Drugiego dnia naszej wyprawy przywitało nas śniadanie iście królewskie. Zjedliśmy kanapki z szynką, serem, pomidorem i ogórkiem. Podano nam też naleśniki z powidłem śliwkowym. Po tym posiłku pojechaliśmy do wsi Biłasowica, skąd pasterską ścieżką ruszyliśmy na Pikuj. Szlak łagodnie się  wznosił i przebiegał przez pola uprawne i pastwiska.  Z polan, które położone były powyżej śladów działalności gospodarczej miejscowych Bojków, roztaczał się  widok na pasmo Borżawy i Beskidów Skolskich.

Borżawa
Widok na Borżawę. Fot. P.R.

Słoneczna pogoda umożliwiała podziwianie wyłaniających się z oddali gór. Podejście na szczyt prowadziło przez gęstwinę jałowca. Po trzech godzinach marszu dotarliśmy na szczyt.
Szlak na Pikuj. Fot. Rafał Nazimek

Z Pikuja rozpościerał się cudowny widok na Bieszczady Zachodnie oraz nieodległy pas Połoniny Równej i Ostrej Hory. W oddali majaczyły też inne pasma Karpatów Wschodnich. Postawiony na szczycie obelisk, który pierwotnie poświęcony był Tomášowi Masarykowi - pierwszemu prezydentowi i ojcu niepodległej Czechosłowacji, przypominał, że jesteśmy na dawnej granicy II Rzeczpospolitej.
Obelisk na szczycie Pikuja (1408 m n.p.m.). Fot. Rafał Nazimek.

Dziś na nim narysowany jest żółtą farbą tryzub, który symbolizuje państwowość ukraińską.
Paweł, Renata, Anna, Anita, Iwona i Rafał przed krzyżem na Pikuju. Fot. Rafał Nazimek.


Po krótkim odpoczynku i posiłku zeszliśmy na Połoninę Szerdowską. Nad nami poczerniało niebo i  burza uniemożliwiła dalszą wędrówką po Bieszczadach Wschodnich. Zejście w strugach deszczu, po grząskiej polnej drodze, nie należało do najłatwiejszych. Największą przeszkodą były jednak potoki, które przekształciły się w rwące rzeczki. Czterokrotne forsowanie ich nurtu doprowadziło do przemoczenia naszych butów.

Uczestnicy wyprawy w trakcie forsowania potoku.  Fot. Marek Owczarz

W takim stanie dotarliśmy do miejscowości Husne Wyżne. Zmoknięci do suchej nitki przebraliśmy się w suche rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz