O godzinie 3.30 wyjechaliśmy z Sanoka w kierunku Ustrzyk Górnych. Bez problemu przekroczyliśmy granicę z Ukrainą w Krościenku. Pierwszą niespodzianką, jaka na nas czekała za granicą, był stan ukraińskich dróg. Nawierzchnia była podziurawiona jak dobry emmentaler. Nasz autokar posuwał się z "zawrotną" prędkością 30 km/h. W tych warunkach o spaniu nie było mowy. Około 10.00 czasu miejscowego dotarliśmy do Diwczy nad Siankami. Nasza wędrówka rozpoczęła się obok pomnika Strzelców Siczowych. Ukraińskie Bieszczady są dziksze niż nasze polskie, więc w niektórych miejscach przedzieraliśmy się przez las.
Zaskoczeniem dla mnie był fakt, że górskie polany wykorzystywane są do wypasu zwierząt, przede wszystkim bydła.
|
Wypas zwierząt na szlaku prowadzącym na Starostynę. Fot. P. R. |
|
|
Po paru godzinach marszu weszliśmy na Drohobycki Kamień (1196 m n.p.m.). Po krótkim odpoczynku i posiłku, złożonym z bułek, ruszyliśmy w dalszą drogę. Szlak wiódł przez Starostynę (1226 m n.p.m.), Chresty (1109 m n.p.m.) i Rozsypaniec .
|
Wataha na Starostynie (Rafał, Anita, Renata, Anna, Iwona, Paweł). Fot. P. R.
|
Przed nami Rozsypaniec. Fot. P. R. |
|
Część grupy po zdobyciu tej góry zeszła do
Libuchory. My natomiast (czyli autor, trzy rusałki oraz niewielka grupa prowadzona przez Marka) szliśmy dalej.
|
Grupa, prowadzona przez p. Marka Kusiaka, zmierza w kierunku Ruskiego Putu. Fot. Rafał Nazimek |
Zdobyliśmy Żurówkę (1228 m n.p.m.), Behur i Listkowanie (1248 m n.p.m). Na drugiej wymienionej górze przeżyłem kryzys kondycyjny, uratował mnie batonik musli.
|
Widok z Listkownia (1248 m n.p.m.). Fot. P. R. |
|
W oddali pasma Karpat Wschodnich. Fot. P. R. |
Dzięki niemu zdobyłem Ruski Prut (1309 m n.pm.). Tutaj nasz przewodnik zrobił chwilę przerwy. Wykorzystaliśmy ją na uzupełnienie kalorii i zrobienie kilku zdjęć.
|
Ania, Iwona, Renata i Paweł przed krzyżem na Ruskim Prucie. Fot. P. R. |
Po minięciu Ruskiego Prutu zeszliśmy do Libuchory. W tej miejscowości niektóre zabudowania pamiętają panowanie cesarza Franciszka Józefa I. Spotkać tu można jeszcze kurne chaty, czyli zabudowania drewniane pokryte strzechą bez komina. Z zaciekawieniem obserwowaliśmy jak miejscowy gospodarz spacerował z lochą, która była uwiązana na sznurku. Moje zdziwienie wzbudził także widok pasących się koni, które miały przywiązaną do głowy jedną z nóg.
W tej miejscowości, czekając na autokar, wypiliśmy piwo
Czernihowskie. Siedząc na murku obok mahazynu (sklepu) sączyliśmy ten szlachetny napitek, który orzeźwił nasze zmęczone ciała.
Koło 22.00 dotarliśmy na obiad i kwatery w Wołowcu. W hotelu Wiktoria zjedliśmy obiad składający się z letniego rosołu, ziemniaków, zatopionych w maśle, kotleta i surówki. Do posiłku podano nam mało ciepłą zieloną herbatę. Rozczarowani i źli, z powodu nie zaspokojenia głodu, udaliśmy się na spoczynek.
Piesza wędrówka 26 maja 2014 r. na Pikuj
Drugiego dnia naszej wyprawy przywitało nas śniadanie iście królewskie. Zjedliśmy kanapki z szynką, serem, pomidorem i ogórkiem. Podano nam też naleśniki z powidłem śliwkowym. Po tym posiłku pojechaliśmy do wsi Biłasowica, skąd pasterską ścieżką ruszyliśmy na Pikuj. Szlak łagodnie się wznosił i przebiegał przez pola uprawne i pastwiska. Z polan, które położone były powyżej śladów działalności gospodarczej miejscowych Bojków, roztaczał się widok na pasmo Borżawy i Beskidów Skolskich.
|
Widok na Borżawę. Fot. P.R. |
Słoneczna pogoda umożliwiała podziwianie wyłaniających się z oddali gór. Podejście na szczyt prowadziło przez gęstwinę jałowca. Po trzech godzinach marszu dotarliśmy na szczyt.
|
Szlak na Pikuj. Fot. Rafał Nazimek |
Z Pikuja rozpościerał się cudowny widok na Bieszczady Zachodnie oraz nieodległy pas Połoniny Równej i Ostrej Hory. W oddali majaczyły też inne pasma Karpatów Wschodnich. Postawiony na szczycie obelisk, który pierwotnie poświęcony był
Tomášowi Masarykowi - pierwszemu prezydentowi i ojcu niepodległej Czechosłowacji, przypominał, że jesteśmy na dawnej granicy II Rzeczpospolitej.
|
Obelisk na szczycie Pikuja (1408 m n.p.m.). Fot. Rafał Nazimek. |
Dziś na nim narysowany jest żółtą farbą tryzub, który symbolizuje państwowość ukraińską.
|
Paweł, Renata, Anna, Anita, Iwona i Rafał przed krzyżem na Pikuju. Fot. Rafał Nazimek. |
Po krótkim odpoczynku i posiłku zeszliśmy na Połoninę Szerdowską. Nad nami poczerniało niebo i burza uniemożliwiła dalszą wędrówką po Bieszczadach Wschodnich. Zejście w strugach deszczu, po grząskiej polnej drodze, nie należało do najłatwiejszych. Największą przeszkodą były jednak potoki, które przekształciły się w rwące rzeczki. Czterokrotne forsowanie ich nurtu doprowadziło do przemoczenia naszych butów.
W takim stanie dotarliśmy do miejscowości Husne Wyżne. Zmoknięci do suchej nitki przebraliśmy się w suche rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz